Największym plusem zaangażowania w Afganistanie i Iraku jest pokazanie wszystkich minusów naszej armii: od wyposażenia, po styl dowodzenia. Piszę o dwóch misjach, bo patrzę na nie przez pryzmat wizerunku wojska, a opinii publicznej te misje zlewają się w jedno.


Przez ponad pół wieku mieliśmy armię poligonową. Manewry zawsze kończyły się sukcesem. Nawet jeśli – przez pomyłkę – jakiś generał kazał atakować własne oddziały. Czy taka armia była w stanie obronić nasz kraj? Nie. Zarówno w przypadku klasycznej wojny, jak i działań, jakie teraz obserwujemy na Ukrainie. Początek misji w Iraku pokazał bowiem, jak ta armia wygląda w rzeczywistości. Nie mieliśmy w WP żadnej jednostki, którą w komplecie można wysłać do walki. Najlepszym przykładem był batalion dowodzony w czasie trzeciej zmiany PKW Irak przez ppłk. Jerzego Guta. Żołnierze pochodzili z 76 jednostek wojskowych z całego kraju. Co tam PKW, nawet GROM nie zdziałałby – w Iraku i w pierwszych latach operowania w Afganistanie – wiele, gdyby nie olbrzymie amerykańskie wsparcie logistyczne i informacyjne.

Felieton ukazał się w numerze 12/2014 miesięcznika „Polska Zbrojna”.

Przeczytaj felieton: Suma wszystkich minusów